sobota, 23 maja 2015

Jak to jest z facetami?

Dziś dość nietypowy temat, jak na mnie. Raczej nie zwierzam się z problemów związkowych, ani nie narzekam na facetów. Nie obrażam ich, ani nie grupuje - tym razem, w którymś momencie mogę to zrobić. Jeśli tak to z góry przepraszam. My - kobiety, też nie jesteśmy idealne.

M - Hej Kochanie i pa kochanie. Wychodzę na balet z kolegami.
K - Mogę iść z Wami na piwo? Później Was zostawię, bo i tak muszę wracać się uczyć.
M - Nie. Idę z kolegami.

Która z Was to zna? Bądź który z mężczyzn słyszał podobne słowa od dziewczyny? 

Odpowiedź : Większość kobiet i niewielu mężczyzn.

Teraz druga sytuacja:

M - Hej Kochanie i pa kochanie. Wychodzę na balet z kolegami.
K - O której wrócisz? Nie przychodź pijany!
M - Ok...
K - <wnerw>

Która z Was to zna? Bądź który z mężczyzn słyszał podobne słowa od dziewczyny? 

Odpowiedź: Większość kobiet i większość mężczyzn.

Nie chcę nikogo obrażać, po prostu tak już jest. Denerwujemy się, bo wychodzą... bo wrócą najebani (bo zwykle wracają)... bo nie siedzą z nami w domu... itd.
Niestety oni aż tak nie cierpią, jak my wychodzimy. Mają chwilę dla siebie, mogą sobie pograć, albo wyjść do swoich znajomych... chwila oderwania od siebie. Dopiero po którejś godzinie zaczynają się denerwować - po prostu się martwią (naturalne).

Dlaczego tak jest?

Nie potrafimy się zrozumieć?
Nie umiemy ze sobą imprezować?
Chcemy żyć osobno, a jednak razem?

Why?

Faceci mają dość proste myślenie:
- najlepsza impreza (jeśli ma dziewczyne) = testosteron (koledzy);
- widzi się z dziewczyną codziennie (głównie jeśli mieszkają razem) = teraz może zabawić się jak ona nie patrzy;
- jak ona wyszła = to on ma absolutne pozwolenie na wyjście
- widzi się z dziewczyną codziennie = nie musi być codziennie z nią (w końcu można się widzieć tylko w nocy, ale widzieć)
- przyjaciele kobiety = po co ma poznawać znajomych dziewczyny, jak ma swoich
- przychodzi z kobietą na imprezę = chłopaki pomyślą, że: pantoflarz!!
- pije z kobietą = chłopaki pomyślą, że: pojeb! Tyle dupek w koło!



Generalnie nie chce obrażać facetów, my również mamy często dość przewidywalne zachowania. Szczególnie, jak panowie wychodzą. Tylko zastanawiam się nad jedną sprawą: Dlaczego balować osobno, jak można razem?

Rozumiem, że czasami trzeba wyjść z kolegami. Rozumiem, że kobiety chcą wyjść z dziewczynami. Tylko jak już facet widzi się z kolegami i koleżankami... i odwrotnie jak my widzimy się z kolegami i koleżankami - nawet jeśli nie mają dziewczyn/chłopaków. To co??

Przerażające prawda?
Czy my aż tak jesteśmy przesiąknięci tą przywieszką (kobiet/mężczyzn), że tak ciężko nam się odczepić od tego? Przecież w gruncie rzeczy jesteśmy bardzo podobni... kobiety - największe flirciary, mężczyźni - największe pijaki...

Osobiście mam więcej kolegów niż koleżanek. To mnie wcale nie boli, wręcz odwrotnie - lubię pić, bawić się, szaleć z facetami (tylko kolegami). Tylko zastanawiam się, czemu w związku nie potrafię tak jak z nimi. Próbuję to zrozumieć po prostu... uważam, że głównym prowokatorem tego są jego koledzy (przekonani, że jak z dziewczyną to pantoflarz), ah... no i jeszcze wychowanie. Jeśli wybranek miał kobiety, które rzeczywiście: od razu chcą wracać do domu (po lekkim wstawieniu partnera), nie pozwalają się pobawić, nie rozmawiają z nikim innym tylko obserwują wybranka...

Widzicie... a później rozrywkowa dziewczyna ma prze... jeśli chce wyjść z facetem na miasto. Dostanie taką przylepkę i koniec...

Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam.
Pozdr,