środa, 18 stycznia 2017

Chora na głowę.

"A gdyby tak to wszystko pierdolnąć i wyjechać w Bieszczady?"

Już nie mam siły. Ta codzienność, praca i ciągła nie moc sprawiła, że nawet jak mam wolne to chce mi się tylko leżeć i oglądać TV.... Pomijając fakt, że jestem chora kiedyś to wszystko tak nie wyglądało. Wolne od pracy było zbawieniem, nawet jeżeli przez parę pierwszych dni jest chrypa, jak u rockowca, kaszel - taki że płuca wołają "chcemy iść na zewnątrz!!!", a nos - nawet nie czułby, że w ogóle z niego jeszcze cieknie. Wtedy, gdy to wszystko było zbawienne, wiedziałam że za parę dni poczuje się lepiej, a wtedy?! Samotność przez część dnia, pisanie, malowanie, nowe pomysły w głowie co tym razem wymarzyć na przyszłość, co narysować teraz a co później, a może nowy look w pokoju? 

Minęło. Teraz, żeby zacząć łapać garściami wolne, bo przecież mam jeszcze hobby?? Oglądam stary serial "Skins" - może nie jestem już nastolatką i trochę inaczej przyjmuje pewne rzeczy, które się w serialu dzieją, ale jakoś tak otwiera mi trochę umysł. Ponownie. 

Chyba jednak nie na tyle, żebym mogła ruszyć się z łóżka. Żenujące. 

Nawet jak pomyślę, że chłopak przyjdzie dziś dopiero wieczorem do domu, przerażona myślę - co ja będę robiła?? A serce woła - "OGARNIJ SIĘ! Ucz się, czytaj, maluj, rysuj, masz dużo czasu możesz odświeżyć pamięć!" 

No i tak. Co teraz zrobię? 
Obejrzę kolejny odcinek i może później zajmę się tymi innymi rzeczami...